środa, 10 grudnia 2014

Nie było źle, chociaż ślisko...

W sobotę, 6 grudnia, święty Mikołaj przyniósł nam w prezencie przyjemną kąpiel. Po pierwsze, mimo mrozów w mijającym tygodniu nasze jeziorko wciąż nie zamarzło. Boczne zatoczki, gdzieniegdzie przy brzegu - tak, lód już się zbiera. Termometr pokazał +0,5 stopnia, czyli woda jest na granicy zamarzania, ale wiatr zapewne nieco wymieszał wodę i główny zbiornik był wolny od lodu. Piła do lodu okazała się jeszcze niepotrzebna - ale zobaczymy, jak będzie za tydzień, noce mają być z mrozem.

Poprzedniego dnia był lekki mróz, ale w nocy przyszła fala ciepłego i wilgotnego powietrza, dlatego chodniki i jezdnie były pokryte lodem - ot, taka typowa gołoledź dla późnej jesieni. Trochę nam to utrudniało rozgrzewkę, bo ciężko się biegało praktycznie po lodzie. Również niełatwo było po wyjściu z wody zrobić chociaż krótką przebieżkę. Ale, jako że jesteśmy twarde sztuki - nie daliśmy się tak łatwo i naturalnie, zaliczyliśmy wspaniałą kąpiel. Kąpało się nas około 15 osób, w tym kilku debiutantów - serdecznie zapraszamy, prosimy tylko o słówko, że to Wasz debiut, chętnie dopowiemy co i jak.

Tutaj uwaga - nasz "klub" nie jest sformalizowany, nie mamy legitymacji i deklaracji członkowskich, jesteśmy po prostu otwartą grupą. Dlatego nie robimy żadnej oficjalnej rozgrzewki, z naukowo wyliczoną liczbą wymachów ramion - zakładamy, że każdy umie się rozgrzać tak jak potrzeba. Większość osób rozgrzewa się biegając - bardzo dobra rozgrzewka to obiegnięcie naszej glinianki, a potem wymachy rąk i nóg. Kiedyś był z nami kolega, który nie mógł biegać przez kontuzję kolana - on dziarsko podnosił hantle. Ale w taki czy inny sposób - dobra rozgrzewka jest podstawą morsowania. Dopiero, kiedy czujemy wewnętrzny ogień, szybko zrzucamy przyodziewek i ruszamy do wody - aby rozkoszować się zalewającą nas endorfiną...

I jeszcze zaległy link do zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz